Moda z lat 90-tych

Autor 2012-02-26

Moda ulicy z lat 90-tych kojarzy mi się bardzo kiepsko. Nie interesowałam się wówczas nadmiernie modą światową, nie wiedziałam więc, że to, co widzę na paniach w moim małym, prowincjonalnym miasteczku, było pozostałościami po modzie poprzedniej dekady i że świat nosi się już inaczej. Zapamiętałam ogromne żakiety, w ogóle niedopasowane, nawet na młodych i zgrabnych kobietach, bardzo duże poduszki w ramionach, swetry z włosem, kozaki ze skaju i inne. Teraz, studiując Burdy z lat 90-tych, przekonałam się, że mogę tam odnaleźć część tych okropnych, z mojego punktu widzenia, wytworów. Ale jak zwykle, są wyjątki.

Wykrój tej marszczonej i motanej sukienki pochodzi z Burdy 12/1995. Model jest o dziwo dopasowany we właściwie każdym miejscu i zwrócił moją uwagę bardzo interesującym przodem góry – wygląda jakby dwie warstwy materiału były zawinięte wokół ciała w przeciwnych kierunkach. Krojenie i szycie nie było łatwe, spędziłam dużo czasu, odcyfrowując instrukcje układania i zszywania tych wszystkich marszczeń i zakładek. Dodatkowo zielony jersey wiskozowy był bardzo elastyczny, więc samo prowadzenie pod maszyną sprawiało mi trochę kłopotów. Efekt jednak wynagrodził mi wszystkie trudy – sukienka jest elegancka, wygodna i wyjątkowa, bardzo możliwe, że spróbuję tego kroju jeszcze raz. Więcej informacji o szyciu, wykroju i dzianinie tutaj.

Elementy stroju:

Gdzie: na randkę

Przekroczyć granicę

Autor 2012-02-19

W szyciu, podobnie jak zapewne w większości innych pasji, łatwo postawić sobie sztuczną granicę. O dotąd umiem, do tego stopnia trudności będę próbować, a co powyżej – nawet nie warto marnować materiału. Zależy to oczywiście od charakteru szwaczki, ale wiele osób nie lubi zanadto wychylać się poza swoją strefę komfortu i narażać się na porażkę, choćby i krawiecką. Ja też tak trochę mam, ale jestem tego świadoma i wiem, że pozostając za tą granicą wiele tracę. Mówię więc sobie: nie martw się tą tkaniną, świat się nie zawali jeśli ją zmarnujesz, nie martw się, że się nie uda, przecież nie szyjesz dlatego, że w szafie pustki, tylko dlatego, żeby mieć z tego przyjemność i rozrywkę, pamiętaj, porażki uczą bardziej niż sukcesy

Dzięki temu skłoniłam sama siebie do wypróbowania modelu z Burdy o trudności 2,5 już po miesiącu wprawy. Bardzo podobały mi się poziome, łukowate cięcia na tej spódnicy, od razu oczywiście pomyślałam, żeby zrobić je w różnych kolorach. Biedziłam się nad nią długo: szycie po łuku nie jest takie oczywiste, zamek poszedł już w miarę sprawnie, ale był to mój debiut w zakresie rozporków, podszewka jakoś nie chciała się wpasować. Zdjęcia detali i więcej informacji o wykroju i tkaninie możecie znaleźć tutaj.

Elementy stroju:

Suknia na miarę elfiego gustu

Autor 2012-02-12

Jedną z najfajniejszych rzeczy w szyciu ubrań dla siebie jest fakt, że zwiększa ono szansę na zdobycie dokładnie takich strojów, jakie się sobie wymarzyło. Oczywiście krawcowa nadal jest ograniczona – moim zdaniem głównie przez dostępność tkanin, ale także przez dostępność wykrojów, sprzęt, jaki ma do dyspozycji i swoje umiejętności. Niemniej jednak o wielu rzeczach można łatwo samodzielnie decydować – o kolorze, długości rękawów i spódnicy, kształcie dekoltu. I to wystarcza, aby mocno zbliżyć się do ideału. Przynajmniej mi i przynajmniej narazie.

Dzisiaj moja pierwsza uszyta sukienka. A właściwie suknia! Od jakiegoś czasu mam znowu nastrój na długie suknie, ale nie nosiłam ich, bo skąd je brać? Sklepy oferują niewiele sukni do kostek. A więc tą długość wybrałam do pierwszej próby szycia sukienki. Jestem z niej bardzo zadowolona, ma tylko jedną wadę – ciężar spódnicy powoduje, że bez paska w talii sukienka się naciąga i tak jakby trochę wisi na biuście. Sukienka jest bardzo wygodna, ponieważ uszyta jest z dzianiny punto. Oparta jest na wykroju sukni ślubnej z Burdy, opis zmian możecie znaleźć tutaj.

Elementy stroju:

Gdzie: do kina

Debiut w zakresie konfekcji męskiej

Autor 2012-02-05

Donoszę, że szycie nadal mi się nie znudziło i zajmuje mi większość wolnego czasu. Lamvak z anielską cierpliwością znosi wszystkie te tekstylia walające się po domu i maszynę często blokującą kuchenny stół. Czasem nawet spruje jakiś doprowadzający mnie do rozpaczy krzywy szew albo pomaga mi rozszyfrowywać zawiłe instrukcje z Burdy. Niewątpliwie zasłużył, aby go uwzględnić w moich szwalniczych planach.

Pierwszą rzeczą jaką uszyłam dla Lamvaka jest ta lniana koszula w stylu chłopskim/średniowiecznym. Mogłoby się wydawać, że krój taki prosty, co za kłopot. No więc – podstawowy krój może i prosty, ale wszelkie wymyślone przez Lamvaka detale wymagały wiele bardzo mozolnej i precyzyjnej pracy. Ostatecznie szycie koszuli zajęło mi więcej czasu niż szycie długiej sukni dla mnie (suknia już wkrótce na blogu). Co to za detale więc? Przede wszystkim koszula jest na wszystkich krawędziach ozdobiona haftem. Haft jest maszynowy, ale i tak wymagał skupienia. Dekolt ma obłożenie i pęknięcie. Na tym pęknięciu i na pęknięciach bocznych są dziurki na rzemyki. Pęknięcia boczne są podłożone trójkątami z tkaniny z małą niespodzianką – maszynowo wyszytym pseudonimem właściciela. Lamvak jest zadowolony, a Wy co sądzicie? Następne w kolejce są nogawice…

Najłatwiejsza spódnica świata

Autor 2012-01-29

Na szwalniczy sukces (w postaci wspaniałego wyrobu odzieżowego) składa się wiele czynników. Na pewno odpowiednia tkanina – wizualnie i jakościowo, ma również znaczenie jej łatwość obróbki. Trzeba też pamiętać o wszelkich dodatkowych materiałach jak nici, gumki, suwaki, flizelina i tak dalej. Oczywiście umiejętności krawcowej są nie do przecenienia. I sprzęt jakim dysponuje – to potwierdzam doświadczeniem, bo wszak właśnie przesiadłam się z antycznego Łucznika na nowoczesne cudo techniki. No i niezmiernie ważny jest wykrój.

Odnoszę wrażenie, że większość amatorskich krawcowych w Polsce korzysta z wykrojów z Burdy. I ja również. Oczywiście nie wszystkie wykroje są tam doskonałe, ale kiedy już nazbiera się pewien zapasik tych czasopism, można znaleźć bazę dla większości strojów. A przynajmniej tak sądziłam dopóki nie zaczęłam się zastanawiać, co uszyć z dwóch kuponów tej pięknej dzianiny z powtarzającym się co około 80cm wzorem traw. Burda zupełnie mnie zawiodła. Ostatecznie postanowiłam uszyć najprostszą spódnicę świata. Najprostszą do szycia oczywiście, bo jak widzicie sama spódnica jest bardzo marszczona. Złożona jest z dwóch prostokątów, zszytych po bokach, u dołu zawiniętych odrobinkę, u góry zawiniętych więcej, aby utworzyć tunel. Wystarczy wciągnąć gumkę i voila! Polecam taki wykrój wszystkim, którzy chcą zacząć uczyć się szyć na maszynie, a jednocześnie chcą mieć coś, co można nosić.

Elementy stroju:

Gdzie: na zakupy

Jestem w szyciu zupełnie zielona…

Autor 2012-01-22

Kontynuuję szycie. Przez ostatnie dwa tygodnie, zdołałam uszyć, oprócz fartuszka z poprzedniego wpisu, halkę, koszulę nocną, dwie spódnice i suknię – w skrócie: wciągnęło mnie na dobre. Tkaniny z pierwszych zakupów już się skończyły, więc od razu pobiegłam po następną partię i w skrzyneczce czeka już kilka nowych do wypróbowania. Zakupiłam spory zapas używanych Burd, więc przez jakiś czas nie zabraknie mi też wykrojów.

Dzisiaj prezentuję zieloną spódnicę ołówkową z wysokim stanem. Jestem z niej bardzo dumna, bo jest to pierwsza rzecz, jaką uszyłam na nowej maszynie przeznaczona do wychodzenia z domu, ma sporo szwów, zaszewki, odszycie i ZAMEK! W dodatku musiałam samodzielnie powiększyć wykrój, bo nie był dostępny w moim rozmiarze. I pomimo tych wszystkich trudności spódnica wyszła ładnie i nadaje się do pokazania światu. Wykrój to model 107 z Burdy 2/2011. Powiększanie z którym się namęczyłam, okazało się przekleństwem, bo później musiałam sporo zwężać, chociaż według tabeli rozmiarów Burdy jestem dokładnie rozmiarem 46. Tkanina pochodzi ze sklepu Skład Bławatny, jest to gabardyna bawełniana, trochę niefotogeniczna – na żywo nie widać tych nierówności i zagnieceń, które widać na zdjęciu.

Elementy stroju:

Gdzie: do pracy

Powrót do szycia

Autor 2012-01-15

Zaczęłam spełniać noworoczne postanowienia. Konkretnie – zakup maszyny i regularne szycie. Kiedyś szyłam coś od czasu do czasu, umiałam uszyć spódnicę i prostą sukienkę. Jednak od paru lat robiłam już tylko poprawki i drobne przeróbki, zapominając jak bardzo lubiłam szyć. Przypomniałam sobie dzięki mojej siostrze, która zapragnęła maszyny, więc postanowiłam kupić jej takową pod choinkę. Kiedy ją dostarczono, musiałam ją oczywiście przetestować – czy wszystko działa – wiadomo. I to testowanie obudziło we mnie na nowo potrzebę ślęczenia nad igłą. Nie bez wpływu pozostają również piękności, które szyje sobie Marchewkowa.

We wtorek kurier przyniósł moją nową maszynę do szycia, model Janome MC5200, i przez ostatni tydzień z upodobaniem testowałam jej możliwości. Maszyna jest wspaniała. Moje dotychczasowe doświadczenie z maszynami to domowy Łucznik z lat 60-tych i stębnówki przemysłowe. Szyłam na jednych i drugich, ale dopiero teraz widzę jakie toporne były w porównaniu z tą częściowo skomputeryzowaną maszyną z mnóstwem przydatnych ułatwień i funkcji ozdobnych. Stare Łuczniki mają wprawdzie opinię niezniszczalnych, a maszyna przemysłowa szyła w tempie wyścigowym, ale na moje aktualne potrzeby Janome MC5200 jest idealna. Ma mnóstwo ślicznych ściegów ozdobnych, których próbkę możecie zobaczyć tutaj. Umie samodzielnie wyszywać litery w trzech czcionkach. Ma wiele sprytnych stopek, które pozwalają obrzucać, podwijać, przyszywać guziki, zamki, robić dziurki, marszczyć – jeszcze nie wypróbowałam wszystkich tych możliwości. Może za parę miesięcy napiszę poważniejszą recenzję, bo teraz jestem chyba oszołomiona różnicą między moją poprzednią maszyną a tą.

Jako pierwszą wprawkę postanowiłam uszyć fartuszek kuchenny, ponieważ nie jest to skomplikowana konstrukcja, wszelkie niedociągnięcia i tak zostaną w kuchni i w dodatku pozwala to wypróbować ściegi ozdobne. Zaprojektowałam wykrój, skroiłam i zabrałam się za szycie. Wyszedł bardzo ładny, aż szkoda teraz pryskać na niego tłuszczem od smażenia. Wykrój oczywiście okazał się daleki od ideału – górna część jest za wysoko pod szyją, w ostatniej chwili dodałam też zaszewki i zmieniłam ideę wiązania na szyi na skrzyżowane z tyłu ramiączka. Uszyłam go z płótna bawełnianego, cienkiego, ale dość sztywnego. Zbliżenia na części ozdobne możecie zobaczyć tutaj.

Elementy stroju:

Gdzie: do kuchni ;)

Miłość i krew

Autor 2012-01-08

Wiadomo – wampiry. Miłość – pożądanie, fascynacja tajemnicą, niemożliwe do spełnienia uczucia, bolesne zdrady i rozczarowania. Krew – gorąca, czerwona, pulsująca, z tętnicy szyjnej lub udowej, żywa i świeża. Lub syntetyczna… Serial True Blood oparty jest na wynalezieniu w pełni kompatybilnej z naturalną syntetycznej krwi, co pozwoliło wampirom się ujawnić i integrować z ludźmi. Oczywiście nie wszyscy ludzie akceptują wampiry w swoim towarzystwie i nie wszystkie wampiry chcą zrezygnować ze swych krwawych łowów. Świat jest podzielony, prawa wampirów są politycznie poprawne, ale ludzie się boją, dodatkowo religia chrześcijańska potępia wampofilów, a wampirów jest coraz więcej wokoło.

Główną postacią serialu jest młoda kelnerka z małego miasteczka, Sookie, która ma niezwykłą moc – słyszy myśli innych ludzi. Ta moc utrudnia jej życie, ciągły hałas w jej głowie i problemy z zaufaniem. Serial rozpoczyna się, kiedy do baru, w którym pracuje Sookie, wchodzi wampir Bill, pierwszy w tym prowincjonalnym miejscu. Sookie nie słyszy jego myśli i, być może dlatego, natychmiast rodzi się w niej fascynacja nim. Tak banalnie rozpoczęta wielka miłość, jest osnową wszystkich czterech sezonów, choć na tej bazie zbudowano wiele ciekawych wątków. Obowiązkowa pozycja dla wszystkich wielbicieli wampirów, choćby ze względu na ciekawe przykłady przystosowania się komercjalnego środowiska do nowych klientów – trumny podróżne w samolotach, centra handlowe otwarte nocami, sztuczna krew o różnych grupach do podgrzania w mikrofalówce…

Elementy stroju:

Gdzie: do pracy

A w nowym roku…

Autor 2012-01-01

  • Kupię nową maszynę. Zamierzam już w pierwszym tygodniu nowego roku zakupić maszynę Janome MC5200 i odstawić mojego starego Łucznika do piwnicy.
  • Sprawię sobie kilka długich sukni. Mam ochotę na powrót do długich sukienek na co dzień już od jakiego czasu.
  • Będę regularnie szyć/wyszywać/wykonywać inne rękodzieło. Takie manualne czynności sprawiają mi dużą przyjemność, ale często nie znajduję w sobie determinacji, aby zdobyć potrzebne materiały, zarezerwować czas i przygotować warsztat. Obiecuję sobie, że teraz znajdę.
  • Wrócę do rekawiczek. Haniebnie zaniedbałam ten zwyczaj w zeszłym roku.
  • Rozwinę swoje umiejętności w zakresie makjażu, manicure i fryzjerstwa. Oczywiście tylko na sobie.

Planuję oczywiście rezultaty wszystkich tych postanowień prezentować tutaj i mam nadzieję, że mój blog dzięki temu stanie się ciekawszy. A czy Wy macie noworoczne postanowienia?

Elementy wpisu:

Gdzie: do pracy

Elfich Świąt!

Autor 2011-12-24

Elementy stroju:

Gdzie: do pracy