Jak już zapewne większości czytelników wiadomo, nie noszę spodni. Wspominałam o tym w komentarzach, można to również wywnioskować z zestawów, które na blogu prezentuję. Chciałabym przedstawić nieco szersze spojrzenie na tą sprawę i wyjaśnić dlaczego nie można mnie spotkać w nogawkach.
Przede wszystkim – wygląd. W sukience lub spódnicy wyglądam ładnie i kobieco. Poruszam się inaczej niż w spodniach, z większą uwagą. Taki strój jest też znacznie korzystniejszy dla pełnej figury. W spódnicy szerokie biodra są zaletą, a obfite uda nie są problemem. Wyjątkowo podobają mi się sukienki – strój jednoelementowy, ale pełny.
Przeciwniczki spódnic i sukienek argumentują swoje zdanie głównie wygodą. Przy moim trybie życie są one jednak dla mnie bardziej komfortowe. Czuję się swobodnie, gdy poruszam się po mieście lub siedzę w biurze, nic mnie między nogami, w biodrach, w kolanach, czy w pasie nie uciska. Do spodni zakłada się skarpetki – do spódnicy zakładam pończochy – porównywalny wysiłek.
Trochę historii: Zupełnie zrezygnowałam ze spodni mniej więcej dwa lata temu. Wcześniej miałam chyba dwie pary, które nosiłam od wielkiego dzwonu, aby zademonstrować światu moją chandrę i dodatkowo się umartwić. Jako nastolatka chodziłam mniej więcej tak samo często w spodniach, jak w spódnicach. Spodnie przeważały w zwykłych szkolnych dniach, ulegałam powszechnej opinii, że są one wygodniejsze. Teraz posiadam w mojej szafie jedne zielone sztruksy, które raz w roku zabieram na studencki obóz (ZOSIA – Zimowy Obóz Studentów Informatyki), w którym nadal uczestniczę, mimo skończenia studiów. Nawet tam zakładam go tylko, kiedy wychodzę na zewnątrz hotelu. Spódnica źle wygląda z butami górskimi.
Zachęcam wszystkie kobiety do noszenia spódnic i sukienek częściej, na co dzień, na okazje, na które wcześniej zawsze nosiłyście spodnie. Spróbujcie!
A tutaj owe jedyne spodnie z elfiej szafy:

Kategorie:Rozważania |
25 komentarzy »
Tagi: spódnica, spodnie, sukienka