Zjazd dziwaków

Autor 2012-09-02

… czyli o tym, jak było na Polconie 2012. A było fantastycznie. Spotkałam wielu autorów, wysłuchałam mnóstwa ciekawych prelekcji, obejrzałam cosplay, przedstawienie taneczne „Ostatni smok elfów” i galę wręczenia nagrody im. Janusza Zajdla, wzięłam udział w konkursie wiedzy o serialu Doctor Who i cosplay-walk, pograłam w gry karciane, zdobyłam autograf Petera V. Bretta, zdarzyło mi się nawet pogawędzić z panią Jadwigą Zajdel. Dowiedziałam się jak zrobić białą zbroję szturmowca z Gwiezdnych Wojen, jaka rozwijała się moda na Naboo, dlaczego pisarze mają koty, jak uwarzyć eliksir miłosny, jak urządzić sabat, który japoński demon zasłania twarz włosami i jakie niewyjaśnione znaleziska ukrywa egipski rząd. A przede wszystkim pozowałam do zdjęć. Nasze kostiumy bardzo się podobały i mnóstwo osób nas fotografowało – ale ja oczywiście tych zdjęć nie mam. Prawdę mówiąc, ja mam bardzo niewiele zdjęć, więc jeżeli ktoś gdzieś widział jakieś moje zdjęcia z Polconu w sieci – dajcie znać. Serdecznie pozdrawiam wszystkie czytelniczki, które spotkałam we Wrocławiu! Zapraszam na krótką fotorelację z konwentu:

Czwartek:

Po godzinach spędzonych w kolejce do akredytacji, udało nam się w końcu wedrzeć do budynku Uniwersytetu Przyrodniczego. Na korytarzach od razu zdobyliśmy nowych przyjaciół.

Mój nowy chłopak – wybacz Lamvak, on jest znacznie twardszy…

Wejścia do wind strzegł Darth Vader. Hmm, jak się go włącza?

Piątek:

Zdjęcia z piątku zdobyte prawie cudem, nie mogłam żadnych znaleźć.

Z łukiem na pleach naprawdę trudno przepychać się przez tłum. Ale za to fajnie się łuk komponuje z uszami.

No dobra, rzucam Aliena, bo nie chce nosić zielonego wdzianka.

To tak naprawde jest sprzed konwentu, ale właśnie w piątek Lamvak biegał w zielonych soczewkach.

Sobota:

W sobotę zmieniłam klimaty i przeniosłam się w dziedzinę science-fiction. Wśród fanów Doctora Who, których spotkałam na konkursie poczułam się jak gwiazda, ponieważ zrobiono mi ze 20 zdjęć w ciągu 10 minut. Nareszcie ktoś docenił mój kostium!

Mój tajny zielony bodyguard.

Konwentowa rodzinka.

Wehikuł czasu, Demonica i Super Saiyanin o hollywoodzkim uśmiechu.

Czy steampunkowcy mają wehikuły czasu na parę?

Nasze nowe nausznice zakupione na Polconie – gekon i smok.

Fusion dance!

Leśna elfka

Autor 2012-08-12

Dzisiaj mój drugi kostium przygotowany na konwent Polcon 2012. Muszę wystąpić jako elfka, to raczej oczywiste. Właściwie to zamierzam zaprezentować się jako elfka dwukrotnie. Raz jako elfia księżniczka, przy wykorzystaniu brzoskwiniowej sukni i smoczej nausznicy. A drugi raz jako leśna elfka, w lnianej sukni, z łukiem i kołczanem.

W tym właśnie celu uszyłam tą zieloną suknię. Uszyta jest z tego samego lnu, co komplet Lamvaka z wpisu Zakuty w dyby. Oryginalnie planowana ona była jako suknia słowiańska, z czasów pogańskich i nadal można uznać, że jest tymi czasami inspirowana. Jednak krój średniowiecznych sukni z naszych terenów proponowany przez różne strony poświęcone rekonstrukcji strojów historycznych wydał mi się bardzo niezgrabny, użyłam więc zwykłego współ‚czesnego kroju z cięciami francuskimi. Sznurowanie z tyłu użyte jako sposób dopasowania sukni, szeroki dół, wykończenie żakardową taśmą, pasek wiązany poniżej talii – to są elementy odpowiadające mojemu wyobrażeniu o tradycyjnym fantastyczno-średniowiecznym świecie. Tak czy inaczej suknia świetnie nadaje się do kostiumu leśnej elfki, spiczaste uszy wydają się koniecznym do niej dodatkiem. Kupiłam także zielone soczewki kontaktowe, aby dopełnić kostium, ale nie mogę wytrzymać w nich dłużej niż 30 sekund – nie wiem, czy wszyscy tak mają za pierwszym razem, czy z nimi jest coś nie tak, ale niestety chyba nie będę mogła wystąpić w upragnionych bardzo zielonych oczach.

Elementy stroju:

Gdzie: wybieram się w tym stroju na Polcon 2012

Time and Relative Dimension in Space

Autor 2012-08-05

Odkryłam nowe oblicze szycia. Oprócz codziennych ubrań, bardziej wystrzałowych kreacji, strojów dla lamvaka i drobiazgów do domu mogę szyć kostiumy! Zawsze lubiłam się przebierać i nie minęło mi to z wiekiem. O ileż łatwiejsze staje się kompletowanie kostiumu, kiedy mogę go sobie sama uszyć. A jakość kostiumów zwiększa się niebotycznie, bo nie muszę już kombinować – szykuję pełnowartościowy, dokładny i specjalny kostium od początku do końca. Zbliża się Polcon 2012 we Wrocławiu, na który wybieram się z Lamvakiem i moją siostrą i ostatnio pochłaniały mnie właśnie kostiumy szyte na tą okazję. Dzisiaj prezentuję pierwszy z nich – absolutnie najbardziej zwariowaną rzecz, jaką kiedykolwiek uszyłam.

Swoje uwielbienie dla serialu Doctor Who wyrażałam już w zeszłym roku w tym wpisie. TARDIS to maszyna czasu Doktora, niesamowity twór, który nie do końca jest urządzeniem, a raczej istotą. Jest najbliższa doktorowi, w jednym z epizodów została nawet nazwana żoną doktora. I właśnie za TARDIS postanowiłam się przebrać. Jako że TARDIS ma kształt budki, od początku było jasne, że należy zrezygnować z zachowania oryginalnego kształtu. Pozostał kolor i wszystkie detale, które udało mi się odwzorować na sukience, a więc rozjarzone okna, instrukcja obsługi budki, czarny panel na górze i biały napis. Szyłam tą sukienkę przez dwa tygodnie i jestem z niej bardzo dumna, choć fakt, że niewiele osób zna ten serial i może docenić ideę trochę umniejszył mój samozachwyt. Więcej szczegółów o szyciu tutaj.

Czym byłaby TARDIS bez swojego czubka? Aby dopełnić ten idealny kostium razem z Lamvakiem stworzyliśmy kapelusik obrazujący sygnalizacyjną lampę na szycie niebieskiej budki. Mój wkład jest znacznie mniejszy tutaj – uszyłam materiałową powłokę z resztek pozostałych po sukience. Prawdziwą pracę wykonał Lamvak. W środku kapelusza jest 12 ledowych żarówek, bateria i kontroler, dzięki któremu mogę sterować moim światełkiem za pomocą pilota. Lamvak sam to wszystko skonstruował, polutował i zupełnie magicznie sprawił, że działa. Lampki mają kilka trybów – stały, dwa tryby migające i dwa pulsujące, można też ręcznie je rozjaśniać i przyciemniać. Kapelusz trzyma się głowy za pomocą opaski.

Muszę nieskromnie powiedzieć, że to najlepszy kostium Tardis, jaki widziałam, a przeszukałam Internet pod tym kątem dość dokładnie. Jeśli ktoś chce zobaczyć go na żywo, zapraszam na Cosplay Walk – we Wrocławiu, w sobotę 25 sierpnia, o godzinie 19 wyrusza spod Uniwersytetu Przyrodniczego.

Elementy stroju:

Gdzie: wybieram się w tym stroju na Polcon 2012

Skrzat sentymentalny

Autor 2012-07-22

Na początek chciałam poinformować, że zrezygnowałam ze ścisłego, regularnego umieszczania wpisów na stronie w każdą niedzielę – ostatnio i tak mi się to nie udawało.  Szycie pochłonęło mnie całkowicie, nie kupuję już żadnych ubrań, nie wyszukuję skarbów w vintage shopach ani nigdzie indziej. Zajmują mnie coraz bardziej skomplikowane projekty krawieckie, których wykończenie trwa nawet kilka tygodni. Teraz będę więc umieszczać wpisy, wtedy, kiedy będę miała coś do pokazania – oczywiście wszystkie nowe rzeczy uszyte, trochę zaległych jeszcze strojów kupnych i pewnie nowe zestawienia tego, co mam w szafie, książki i seriale też będą czasem się pojawiać. Dzisiaj właśnie zaległy kwiecisty golf i pewna bardzo sentymentalna księga. A już niedługo kostiumy, które przygotowuję na tegoroczny Polcon – Ogólnopolski Konwent Miłośników Fantastyki.

Już jako mała dziewczynka bardzo lubiłam książki. W domu było ich sporo i miałam w czym przebierać, ale byłam zachwycona, kiedy Tato zabrał mnie pierwszy raz do biblioteki, gdzie zostałam zapisana, dostałam kartę biblioteczną i w końcu pozwolono mi wejść między regały. Tato powiedział, żebym wybrała sobie dowolną książkę, którą chcę wypożyczyć. Wyciągnęłam ręce po wielką ciężką księgę z wizerunkiem skrzata na okładce. I wówczas Pani Bibliotekarka poinformowała nas, że ta książka akurat nie jest do wypożyczania, można ją czytać tylko na miejscu w czytelni. Moje rozczarowanie było wielkie.

Niedawno ujrzałam tą samą książkę na wystawie księgarni i musiałam ją mieć. Jest to nowe wydanie, ale wizerunek skrzata na okładce jest dokładnie ten sam, dlatego ją poznałam. Książka Skrzaty autorstwa Willa Huygena nie jest powieścią, jest fantastycznym leksykonem. Opisuje skrzaty z wielu punktów widzenia: biologicznego, historycznego i społecznego. Zawiera informacje na temat różnych skrzacich aktywności, sytuacji życiowych i tradycji. Są w niej skrzacie legendy i transkrypt rozmowy ze skrzatem. Cała książka jest wspaniale ilustrowana, ilustracje są w niej integralną częścią treści. O ile odkrycie jej było niezwykle sentymentalnym przeżyciem, to lektura była już zupełnie poważną fantastyczną przyjemnością. Polecam!

Elementy stroju:

Kaczeńce

Autor 2012-07-08

Szyję i szyję, prawie codziennie, mam więcej pomysłów na nowe rzeczy niż czasu, aby je zrealizować. I nagle zdałam sobie sprawę, że już lipiec i jeżeli chcę nacieszyć się jeszcze w tym roku żółtą letnią długą suknią, którą miałam w planach, to już ostatnia chwila. Zamówiłam więc żółty haftowany batyst i zagłębiłam się w stos Burd w poszukiwaniu odpowiedniego wykroju.

Zdecydowałam się na zamaszysty dół, falbanę wokół dekoltu i zielone detale. Idealnie pasowały zielone guziczki w formie kwiatów, które jakiś czas temu kupiłam na targowisku pod Halą Targową w Krakowie. Sprzedający je Pan twierdził, że są przedwojenne. Sukienka wyszła cudownie letnia, przewiewna, miła w dotyku i spektakularna – dokładnie taka jak chciałam. Po pierwszym testowym wyjściu wczoraj, okazało się, że suknia jest o wiele za długa, zatrzaski w pasie sa za słabe i falbanka wokół dekoltu zachodzi na siebie na styku. Tak więc muszę wprowadzić drobne poprawki, ale ogólnego wyglądu to już nie zmieni.

Więcej zdjęć i detali tutaj.

Elementy stroju:

Gdzie: na Szalom na Szerokiej

Zakuty w dyby

Autor 2012-07-01

Ach ten Lamvak! Ciągle chce tylko takie same lniane koszule i spodnie. To już czwarta taka koszula. Hmm, ale jak się głębiej zastanowić, dwie pierwsze były krojone według współczesnego wykroju, dwie kolejne według wzorowanego na historycznym wykroju z klinami. Każda też miała jakieś detale wykończenia, różniące ją od innych. Ta tutaj wyróżnia się przede wszystkim pięknym zielonym kolorem lnu. Wykończona została kontrastową, brązową lamówką. Ma stójkę, pęknięcie i zapięcie na guzik i pętelkę. Cały komplet wygląda bardzo leśnie.

Ten sam len zakupiłam również dla siebie, mam bowiem w planach szycie sukni wzorowanej na słowiańskich, choć raczej dość odlegle. Ktoś może wie, gdzie dostać tanie krajki? A Lamvaka zabrałam nad Wisłę na Jarmark Świętojański i zakułam w dyby. Dowód na ostatnim zdjęciu. Będzie tam siedział, póki nie wymyśli jakiegoś nowego kroju na swoje następne stroje. Granatowy len już czeka.

Soczyście

Autor 2012-06-17

Pewna domorosła krawcowa umyśliła sobie, że zakupi wykrój na stronie simplicity.com. Nie zdawała sobie sprawy, co ją czeka. Na początek wybrała odpowiednią sukienkę. Koszt przesyłki do Polski okazał się 5-krotnie wyższy niż cena samego wykroju, zdecydowała więc owa naiwna istota, że kupi wykrój do wydrukowania. Wybrana sukienka okazała się nie mieć takiej opcji (!). Znalazła więc inną, która opcję miała, ale za to sięgała tylko do rozmiaru 16. „Co tam, powiększę sobie!” – pomyślała i zrealizowała transakcję. Dopiero po fakcie przeczytała, że to wydrukowania modelu niezbędny jest Windows lub Mac OS, a systemów tych w jej domu nie uświadczysz! „Takie tam gadanie” – pomyślała – „Na pewno da się to zrobić na Linuksie.” Kilkugodzinne wysiłki krawcowej i jej domowego admina nie zadziałały jednak. Ale nie traciła ducha. „Poproszę kogoś, kto ma Maca!” Okazało się, że komputer z którego wykrój ma być drukowany, musi zostać zarejestrowany na stronie sprzedawcy, można go zmienić tylko 3 razy, do drukowania potrzebny jest jeszcze Acrobat Reader i specjalny plugin. Ale przyjazny kolega zgodził się to wszystko zrobić i udało się wydrukować mnóstwo kartek z dziwnymi liniami. Szczęśliwa krawcowa zaniosła swoją zdobycz do domu i kiedy poskładała kartki w wykrój, okazało się, że nie ma na nim nawet połowy potrzebnych części. Wykrój podawano bowiem w dwóch plikach (!), czego nie zauważyła. Ostatecznie udało się również wydrukować resztę kartek. Teraz zostało już tylko posklejać wykrój, powiększyć go i powycinać. Trwał cały ten proces 5 dni…

Musiałam opisać tą tragiczną historię, ale mam nadzieję, że wynik pracy z tym nieszczęsnym wykrojem nie utonie w zalewie narzekania. Efekt jest bowiem bardzo cieszący oko. Jedwabną krepę w arbuzowy wzór zakupiłam specjalnie na letnią sukienkę. Koniecznie chciałam, żeby miała sutą spódnicę i jakieś marszczenia na biuście. Postanowiłam dodać jej nieco zieleni w postaci wypustki. Wypustka użyta jako wykończenie dołu sprawiła, że fale układają się trochę sztywniej i sterczą jakby miały wciągniętą żyłkę. Zielone pantofle są do niej trochę zbyt masywne, przydałyby się zielone sandałki, ale takowych nie posiadam chwilowo. Więcej zdjęć i szczegółów tutaj.

Lato!

Elementy stroju:

Gdzie: Na spacer

Poker face

Autor 2012-06-10

Proszę o fanfary. Często na blogu wspominana, wiernie komentująca, zapewniająca dostawy filcowych torebek i inspiracji – dzisiaj w Elfich Szatach elfia siostra: Paulina. A odziana w efekt siostrzanego maratonu krawieckiego – uszytą wspólnymi siłami pokerową sukienkę.

Niewątpliwie na pierwszy plan wysuwa się tkanina w karciany wzór. Jest to cienka bawełna, pochodzi ze sklepu tkaniny.net. Zużyłyśmy jej około 1,20mb. Dodałyśmy też wiskozową podszewkę. Wykrój pochodzi z Burdy 10/2009, model 116. Próby dopasowania wykroju do figury nie udały nam się na papierze, więc ostatecznie dopasowywałyśmy ja na żywym manekinie – muszę przyznać, że znacznie łatwiej się to robi, kiedy modelka i  wbijacz szpilek to dwie różne osoby. Góra i podkroje pach są elegancko wykończone czerwoną wypustką. Wygląda to szczególnie ładnie na bardzo dużym dekolcie na plecach.

Jak oceniacie efekt: full, kareta, czy nawet poker?

Szycie w miniaturze

Autor 2012-06-03

Przede wszystkim przepraszam, że nie opublikowałam tego wpisu w zeszłą niedzielę tak jak obiecywałam. Wierzcie lub nie, ale przyczyną była zgubiona tablica rejestracyjna. Dopiszcie sobie historię…

Ostatnimi czasy pochłaniały mnie dwa małe projekty krawieckie. Małe w rozmiarze, ale nie małej wagi ani złożoności. Chodzi jak widać o ubranka dziecięce. Było to dla mnie zupełnie nowe doświadczenie w szyciu. Z jednej strony małe rozmiar jest wygodny, bo nie trzeba się użerać z wielkimi zwałami tkaniny, a z drugiej bywa odrobinę kłopotliwy, gdy trzeba wykończyć malutkie elementy. Jest to jednak do pominięcia. Przede wszystkim jednak można dać się ponieść wyobraźni i ozdabiać te stroje na wszelkie urocze i niepoważne sposoby, których zwykle nie można wykorzystać w dorosłych ubraniach.

Pierwsze ubranko zostało uszyte dla 7-miesięcznej Monisi. Roboczą nazwą projektu był Atak Biedronek. Zaczęło się od błekitnej bawełny w biedronki, potem dokupiłam biedronią mamę z biedronią córeczką do naprasowania. Na koniec jeszcze dorwałam biedronki-guziczki. Wykrój pochodzi z Burdy 07/2008, model 134. Spodenki są bardzo proste, ale przy sukieneczce jest parę skomplikowanych szczegółów. Przy okazji wypróbowałam też pierwszy raz stopkę do wypustek.

Pomarańczowe ogrodniczki uszyłam dla rocznego Dominika. Wykrój pochodzi z tej samej Burdy, model 138. Bawełnianą flanelę zamówiłam próbnie, a kiedy dotknęłam i poczułam jak mięciutka i miła jest, postanowiłam przeznaczyć ją właśnie na dziecięce ubranko. Dla chłopców jest znacznie mniej ciekawych wykrojów, ale te ogrodniczki mogą być praktyczne na lato i pozwalały też mi się wyżyć się artystycznie. Zatrudniłam ponownie zwierzęce ściegi ozdobne i alfabet w mojej maszynie. Do tego czarne stebnowanie i guziczki słoniki.

Słodkie, prawda?

Co jeszcze można uszyć?

Autor 2012-05-20

Och, od trzech tygodni nic sobie nie uszyłam! To zdanie jest prawdziwe, o ile uściślić je do następującej treści: Od trzech tygodni nie uszyłam żadnej sztuki odzieży wierzchniej, którą ja sama bym nosiła. Ale ciągle szyję różne rzeczy, ubrania dla Lamvaka, różne drobiazgi i dwie pewne urocze niespodzianki, które pokażę na blogu za tydzień. A dzisiaj owe wspomniane drobiazgi:

Koperta na czytnik Kindle – z resztek wełny z mojej elfiej peleryny:

Podkładka pod kubek – powstała głównie, aby wypróbować przystawkę do szycia po okręgu:

Blogowe wizytówki – zawsze chciałam takie mieć:

Pokrowce na okulary 3D – wypróbowałam wiele nowych haftów i technikę wszywania sznureczków (na tym drugim):

Retro-majtki – niestety ozdobne gumko-falbanki okazały się troche drapiące: