Długość spódnicy lub sukienki to niebagatelna sprawa. Stosunek do niej, jej wydżwięk społeczny, ograniczenia i opinie na jej temat zmieniały się wraz z mijającymi wiekami historii, ale również zmieniają się w trakcie mijających lat życia kobiety. Dawnymi czasy pokazywanie nóg nie przystawało kobiecie, jedynie dziewczęta nosiły spódnice o długości powyżej kostki. W XX wieku granica przyzwoitości zaczęła się podnosić, aż w latach 60-tych pojawiły się spódniczki mini i już bardziej skrócić się nie dało. Pokazywanie łydek i znacznej części ud dawno przestało szokować i niewyobrażalne jest to, że kiedyś mogło być zabronione. Aktualnie znacznie bardziej nietypowa wydaje się suknia do kostek niż taka do połowy uda. Mnie zawsze zdumiewa to, że nogi były tak długo uznawane za znacznie bardziej intymne, wstydliwe czy nieprzyzwoite niż ramiona i dekolt, które to części ciała ujrzały światło dzienne znacznie wcześniej. Równie ciekawe jest to jakie długości nosimy i jak je postrzegamy na różnych etapach życia. Mała dziewczynka ubierana jest w krótkie sukienki i nikogo nie gorszy, że często w ferworze zabawy widać jej majtki lub, o zgrozo, krok rajstopek. Rośniemy, ale krótkie spódniczki nosimy jeszcze wiele lat, coraz bardziej dbając o to, żeby jednak nic nie było spod nich widać. W okresie nastoletnim zaczyna się kształtować gust i różne dziewczęta noszą różne długości – niektóre buntują się i noszą suknie do ziemi, a inne buntują się i noszą jeszcze krótsze mini. Potem są studia lub praca oraz rozbudowywanie swojej kobiecości – wydaje mi się, że wtedy najczęściej noszona jest długość w okolicy kolana. I tak już najczęściej pozostaje. Długość midi jest najczęściej noszoną przez dorosłe kobiety. Na starość kiecki znów trochę się wydłużają, ale nie do ziemi. I zawsze się wydaje, że te długości, których akurat nie nosimy, są dla nas absolutnie nieodpowiednie.
Ja również przeszłam przez te etapy, z tym że szczególnie krótkich mini nigdy nie nosiłam. Nosiłam natomiast długie suknie najróżniejszego sortu. Wąskie i szerokie, zamaszyste i lejące, czarne i zielone… Lubiłam się tak bardziej elfio nosić w liceum i na początku studiów, potem mój gust zmigrował do innych konwencji. Ale ostatnio czuję niejaką tęsknotę do tamtych strojów. Znów mam ochotę na długość maxi. To takie przyjemne, czuć tkaninę wokół swoich łydek i kostek, oblec się w piękne wzory i kolory od stóp do głów, nie martwić się o oczko w pończosze, ani czy halka nie wystaje. Być może więc pojawi się w mojej szafie więcej długich spódnic i sukni, a dzisiaj prezentuję pierwszą – pięknie kwiecistą z cieniutkiej bawełny.
\

Elementy stroju:
Gdzie: do pracy
Kategorie:Zestaw |
19 komentarzy »
Tagi: biały, bluzka, broszka, czerwony, granatowy, klapki, różowy, spódnica