Płaszczę się

Autor 2010-09-26

Uwielbiam płaszcze! Czasem żałuję, że nie mogę chodzić w płaszczu cały dzień, używać go jako sukienki. Mam bowiem nieodparte wrażenie, że w płaszczu wyglądam bardzo zgrabnie. Szczególnie jeśli to jest płaszcz wcięty w talii, z paskiem, wykładanym kołnierzem, rozszerzanym dołem. Niby prosty, typowy krój, ale moja sylwetka ma jednak szczególne wymagania. Jak zwykle – większość płaszczy albo jest za ciasna w biuście albo za luźna w talii. Raczej to pierwsze, bo rozmiaru 44/46 sklepy zazwyczaj nie oferują. I w dodatku z niewiadomych mi powodów, płaszcze najczęściej są za krótkie, przez co rozumiem, że sięgają do połowy uda – uważam, że taka długość zniekształca sylwetkę.

Ale jednak od czasu do czasu udaje mi się znaleźć coś dobrego. Gdy zobaczyłam ten wspaniały płaszczyk na wyprzedaży w Reserved nie mogłam uwierzyć: w niską cenę, we wspaniały krój i ładny wzór tkaniny jednocześnie oraz w rozmiar – świetnie pasuje, choć to zaledwie 42. Ładny, prawda?

Elementy stroju:

Gdzie: do pracy

Retro Linux chick

Autor 2010-09-19

Być może oceniając mnie po wyglądzie, po moich retro strojach, zamiłowaniu do rzeczy vintage, a nawet elfich pasjach, można by odnieść wrażenie, że tęsknię za przeszłością, marzę o dawnym świecie i przeklinam współczesną cywilizację. Nic bardziej mylnego. Kocham cywilizację! Uwielbiam technologię! Powszechna informatyzacja jak najbardziej mi odpowiada, a propozycja, by Internet uznać za dobro podstawowe, należne każdemu człowiekowi, to miód na moje serce. Jestem mieszczuchem, nie znoszę babrania się w ziemi, hodowania zwierząt czy roślin. Lubię sklepy otwarte przez całą dobę, wygodne chodniki, kawiarnie i restauracje.

I lubię Linuxa. I powiadam Wam, Wy też możecie go polubić! Wy, uwiązani do niebieskich okien, niejasnych zachowań i nagłych zawieszeń, możecie mieć lepiej. Tak jak ja, uwolniona lata temu od blue screena przez lamvaka, możecie zaznać wygody, zrozumienia i kontroli. Najważniejsze fakty: Linux jest darmowy, Linux może mieć prosty, intuicyjny, graficzny interfejs, Linux ma emulator Windowsa pozwalający grać w niektóre gry. Warto!

Dzisiaj chciałam Wam pokazać moją szydełkową sukienkę na kontrastowym tle. Dół wygląda prawie jak konsola bashowa…

PS. Wróciłam z wakacji, dziękuję wszystkim za życzenia dobrej zabawy i dobrej pogody.

Elementy stroju:

Gdzie: na spotkanie z przyjaciółmi

Jeszcze bardziej pin-up

Autor 2010-09-12

Mojej pierwszej stylizacji z tą sukienką brakowało jednego ważnego elementu – czerwieni. W tym wyjątkowo kobiecym stylu czerwień ma swoją silną pozycję. Przede wszystkim na ustach – to niezbędny element. Ale dozwolona i pożądana jest także jako kolor biżuterii, dodatków i elementów ubioru. Czerwień jest czarująca, emanuje seksapilem, jest apetyczna, pociągająca, ciepła i żywa. Czerwień może odmienić mdły zestaw, nadać mu intensywnego smaku. Czerwieni można w tej kwestii zawsze zaufać. A już na tle granatu i bieli – wygląda idealnie.

Takim stylem pin-up cieszyłam podczas gorących wieczorów tego lata. Zimą sukienka będzie nadawała się raczej tylko na przyjęcia. Na co dzień postaram się o wąską sukienkę z króciutkimi rękawkami i sporym dekoltem. W sam raz do biura, a ciągle pin-up.

PS. Nadal jestem na wakacjach, ale wpisy jak widzicie, przygotowane. Aktualnie bawię w miejscowości Tokaj na północy Węgier, wśród winnic.

Elementy stroju:

Gdzie: na drinka

Egzorcysta

Autor 2010-09-05

Pisałam kiedyś o alternatywnym inkwizytorze. Egzorcysta, o którym pragnę dziś wspomnieć, jest równie alternatywny. Jeśli nie bardziej. Jakub Wędrowycz para się trudnym fachem wypędzania demonów, ale na co dzień z natury i upodobania jest bimbrownikiem, opojem i obibokiem. Dość jednak sympatycznym staruszkiem do tego. Opowieści o jego przygodach doskonale bawią i świetnie sprawdzają się w formie audiobooka. Ta kpiąca i satyryczna książka Andrzeja Pilipiuka Kroniki Jakuba Wędrowycza to tylko jeden tom opowieści o starym egzorcyście, jest ich więcej i zamierzam się z nimi zapoznać.

Kolejnym alternatywnym elementem dziś jest sceneria. Zdjęcie poza balkonem – chyba wystarczy na ten rok!

PS. W tej chwili jestem w Bratysławie i publikuję ten przygotowany wcześniej wpis. Wakacje!

Elemanty stroju:

Gdzie: na spacer

Perfekcyjna pani domu w stylu country

Autor 2010-08-29

A przynajmniej jej sukienka…

Kiedy obejrzałam te zdjęcia nie mogłam pozbyć się wrażenia, że już je gdzieś widziałam. Uczucie było tak silne, że skłoniło mnie to przeszukania starych wpisów na blogu. I znalazłam wpis Perfekcyjna pani domu. Bardzo podobny strój, bardzo podobne pozy na zdjęciach – pewne koncepcje trzymają się mnie twardo. Nie jest to dziwne – lekka bawełniana sukienka i kapelusz z szerokim rondem to świetny strój na lato. Zeszłoroczna niebieska kwiecista sukienka nadal jest noszona, ta fioletowa w kratkę dołączyła do codziennych letnich ubiorów.

Ale nie umknęło mi i nie omieszkam tutaj zauważyć, że dzisiaj prezentuję wersję ulepszoną mojego perfekcyjnego zestawu. Przede wszystkim udało mi się od tamtego wpisu zakupić białe pantofelki peep-toe. Czarne sandałki jednak trochę psuły efekt. Dzisiejszy biały pasek jest znacznie ładniejszy od tego sprzed roku – bardzo podoba mi się jego podwójnie obwiązywana forma, do tego dobrze trzyma i podkreśla talię. I na koniec – ozdoba kapelusza. Jest to oczywiście tkaninowy pasek, który był dołączony do sukienki. Zupełnie nie nadawał się do noszenia w talii, ale nie mogłam zmarnować okazji pochwalenia się komplecikiem, więc wpasowałam go do kapelusza.

Elementy stroju:

Gdzie: do pracy

Mała Mi

Autor 2010-08-22

Mam wiele sposobów na poprawianie sobie nastroju, chyba raczej standardowych. Jem bób, oglądam ulubione odcinki The Big Bang Theory, czytam po raz kolejny Harry’ego Pottera, chodzę na zakupy. I oczywiście stroję się, choć to nie działa na wielkie chandry, ponieważ wymaga jednak wykrzesania z siebie odrobiny energii. Zdążyłam się już nauczyć, jakie rzeczy muszę wybierać, aby się rozweselić. Duży dekolt to podstawa, nieźle robi mi na samopoczucie. Zamaszysta spódnica zawsze się sprawdza. Koniecznie też coś czerwonego, chociaż dodatki. I niedawny wynalazek – wysoko spięte włosy.

Fryzura, którą mam na zdjęciu jest wzorowana na Małej Mi, choć niełatwo się domyślić. Mam ciężkie włosy i trudno ułożyć je powyżej karku. Radosne czerwone kolczyki o wszystko się tego dnia zaczepiały. Halka usilnie nie chciała wystawać spod spódnicy na określoną szerokość, ciągle się robiła z przodu dłuższa, z tyłu krótsza. Pasek odstawał na plecach. Na czarnej koszulce już rano zrobiłam plamę. Buty mnie obtarły. Wróciłam do domu jeszcze bardziej wściekła niż wyszłam. Czasem już tylko uśmiech Sheldona Coopera może pomóc.

Elementy stroju:

Gdzie: do pracy

Arcydzieło

Autor 2010-08-15

Niemal rok temu pisałam o tym, jak lubię ażurowe stroje, chwaliłam się zdobytą przez babcię sukienką i dzieliłam zachwytem nad wspaniałościami udzierganymi przez Małą Gosię. Nie sądziłam wówczas, że dzięki kontaktom nawiązanym poprzez bloga stanę się szczęśliwą posiadaczką sukienki autorstwa tej samej artystki. Przedstawiam Wam oto absolutne cudo rękodzieła, zrobioną ręcznie na szydełku przez Małą Gosię biało-czarną sukienkę z rozkloszowanym mocno dołem i dopasowaną lamowaną górą oraz klipsy stworzone w tej samej technice.

Powiedzieć o tej sukience i procesie jej tworzenia mogę wiele. Współpraca z autorką była bardzo przyjemna. Najtrudniejsze było wybranie wzoru spośród dziesiątek dostępnych, proponowanych przez Gosię wzorów. Mnóstwo z nich mi się podobało, ale ostatecznie zdecydowałam się na ten, wprowadziłyśmy tylko pewne modyfikacje. Potem niecierpliwe czekanie (to ja) i dużo pracy (to autorka). Konieczna była też przymiarka. W końcu otrzymałam gotową sukienkę i po kilku eksperymentach z paskami okazała się pięknym, wygodnym i niezwykłym strojem. Nosi się bardzo dobrze. Jest bardzo ciężka, zrobiona z kordonka bawełnianego. Jest miła w dotyku, wymaga ostrożności, aby o nic nie zaczepić ściegami. Potzrebuje halki na całej długości – dzisiaj pokazuję ja na białej koszulce i czarnej półhalce, ale już sprawdzałam, że dół wygląda też bardzo ciekawie na białym tle. Muszę przyznać, że nigdy nie miałam tak cennej i misternej rzeczy. Gosiu, dziękuję Ci bardzo, jesteś prawdziwą Artystką.

Elementy stroju:

Gdzie: na spotkanie z przyjaciółmi

Długość ma znaczenie

Autor 2010-08-08

Długość spódnicy lub sukienki to niebagatelna sprawa. Stosunek do niej, jej wydżwięk społeczny, ograniczenia i opinie na jej temat zmieniały się wraz z mijającymi wiekami historii, ale również zmieniają się w trakcie mijających lat życia kobiety. Dawnymi czasy pokazywanie nóg nie przystawało kobiecie, jedynie dziewczęta nosiły spódnice o długości powyżej kostki. W XX wieku granica przyzwoitości zaczęła się podnosić, aż w latach 60-tych pojawiły się spódniczki mini i już bardziej skrócić się nie dało. Pokazywanie łydek i znacznej części ud dawno przestało szokować i niewyobrażalne jest to, że kiedyś mogło być zabronione. Aktualnie znacznie bardziej nietypowa wydaje się suknia do kostek niż taka do połowy uda. Mnie zawsze zdumiewa to, że nogi były tak długo uznawane za znacznie bardziej intymne, wstydliwe czy nieprzyzwoite niż ramiona i dekolt, które to części ciała ujrzały światło dzienne znacznie wcześniej. Równie ciekawe jest to jakie długości nosimy i jak je postrzegamy na różnych etapach życia. Mała dziewczynka ubierana jest w krótkie sukienki i nikogo nie gorszy, że często w ferworze zabawy widać jej majtki lub, o zgrozo, krok rajstopek. Rośniemy, ale krótkie spódniczki nosimy jeszcze wiele lat, coraz bardziej dbając o to, żeby jednak nic nie było spod nich widać. W okresie nastoletnim zaczyna się kształtować gust i różne dziewczęta noszą różne długości – niektóre buntują się i noszą suknie do ziemi, a inne buntują się i noszą jeszcze krótsze mini. Potem są studia lub praca oraz rozbudowywanie swojej kobiecości – wydaje mi się, że wtedy najczęściej noszona jest długość w okolicy kolana. I tak już najczęściej pozostaje. Długość midi jest najczęściej noszoną przez dorosłe kobiety. Na starość kiecki znów trochę się wydłużają, ale nie do ziemi. I zawsze się wydaje, że te długości, których akurat nie nosimy, są dla nas absolutnie nieodpowiednie.

Ja również przeszłam przez te etapy, z tym że szczególnie krótkich mini nigdy nie nosiłam. Nosiłam natomiast długie suknie najróżniejszego sortu. Wąskie i szerokie, zamaszyste i lejące, czarne i zielone… Lubiłam się tak bardziej elfio nosić w liceum i na początku studiów, potem mój gust zmigrował do innych konwencji. Ale ostatnio czuję niejaką tęsknotę do tamtych strojów. Znów mam ochotę na długość maxi. To takie przyjemne, czuć tkaninę wokół swoich łydek i kostek, oblec się w piękne wzory i kolory od stóp do głów, nie martwić się o oczko w pończosze, ani czy halka nie wystaje. Być może więc pojawi się w mojej szafie więcej długich spódnic i sukni, a dzisiaj prezentuję pierwszą – pięknie kwiecistą z cieniutkiej bawełny.

\

Elementy stroju:

Gdzie: do pracy

Rękodzieło

Autor 2010-08-01

Bardzo podoba mi się idea rękodzieła w ubiorze. To naprawdę fajne, że pod akronimem DIY, moda na własnoręczne wykonywanie biżuterii, dodatków, a nawet ubrań rozprzestrzenia się. Coś, co wyszło spod naszych rąk, dodaje uroku i niezwykłości. I pozwala spełniać się tej części duszy, która pragnie tworzyć, uwalnia kreatywność i odkrywa talenty. Niestety ja sama niewiele, że tak to ujmę, rękodzielę. Wszelkie moje próby robienia na drutach i szydełku zakończyły się kompletną klapą. Kilka sztuk samodzielnie wykonanej biżuterii rozkleiło się czy popękało, a do tego nie umiałam nic ciekawego tak naprawdę w tej dziedzinie wymyślić. Kiedyś sporo szyłam, ale nawet maszyna mi się ostatnio zepsuła. I myślę, że to jest kierunek, w którym powinnam podążać; naprawić maszynę lub kupić nową i zacząć znowu szyć.

A w międzyczasie zrobiłam sobie ten oto mini-toczek. Zobaczyłam toczek Marchewkowej, a potem instrukcję jego wykonania. Pozazdrościłam i zapragnęłam. Pożaliłam się też oczywiście, że maszyna nie działa, że skąd wziąć ten filc, że na pewno nie dam rady. Otrzymałam dodatkowe wskazówki i zachętę i udało się. Zrobiłam sobie filcowy kapelusik. Wprowadziłam modyfikacje: kolor oczywiście, szyłam ręcznie, kontrastowym grubym szwem z muliny, dekorację zrobiłam również z filcu, sporo go zresztą zostało z zakupionych za grosze w Empiku dwóch arkuszy. Sprawiło mi to dużo przyjemności, a niewiele trudności. Od razu miałam ochotę robić kolejny, ale postanowiłam poczekać i sprawdzić, jak mi się takie coś nosi. Chętnie bym też zrobiła coś innego z takich filcowych arkuszy, fajny surowiec. Przede wszystkim może jakiś trochę większy kapelusik. Wszelkie sugestie i inspiracje mile widziane.

Elementy wpisu:

Gdzie: na kolację

Krwiopijcy na sezon ogórkowy

Autor 2010-07-25

Nie, nie mam na myśli komarów.

Wampiry muszą istnieć. Ich kwitnąca kariera w popkulturze nie może być przypadkiem. Podejrzewam również, że ostatnimi laty wzmożyły aktywność, nawiedzając nocami zwłaszcza twórców książek i filmów. I oto są: żywiące się krwią istoty pojawiają się w kinach i księgarniach co chwilę. Specjalnie piszę żywiące się krwią istoty, bo jest to chyba ich jedyna wspólna cecha. Wygląda na to, że wszystko inne jest względne: wampiry bywają zarówno dobre jak i złe, mogą wychodzić za dnia lub nie, zamieniają ludzi w im podobnych albo nie przyszłoby im to nawet do głowy; niekiedy można je zabić srebrem, kołkiem osikowym, a bywa, że są równie śmiertelni co rodzaj ludzki.

Ja znawczynią wampirów nie jestem, choć zdarzało mi się wcielać w wampirzycę. Czytałam znane dzieło Anny Rice Wywiad z wampirem i widziałam jego świetną ekranizację. Obejrzałam dwa sezony ciekawego serialu Czysta krew. Jestem również świadoma istnienia sagi Zmierzch i nawet mniej więcej wiem o co w niej chodzi. Polubiłam też wampira Regisa z wiedźmińskiej sagi Sapkowskiego. To wszystko to zaledwie mały wycinek moich kontaktów z wampirami, a przecież to co znam ja, to też tylko część tego, co istnieje. Niedawno poszerzyłam horyzonty powieścią Mroczny kochanek autorstwa J. W. Ward. Nie jest to literatura wysokich lotów, nieco zbyt erotyczna jak dla mnie i pompatyczna, ale jak na gorące letnie wieczory – może być.

Elementy stroju:

Gdzie: do pracy