Szmaragdowa suknia jedwabna

Uszyłam ją sama (X 2012).

Tkanina: Satyna jedwabna (albo jak ja ją nazywam skaranie boskie). Bardzo cienka i delikatna, śliska, lejąca i na wszelkie sposoby utrudniająca krawcowej życie. Strzępi się, nie można pruć, bo zostają ślady bo igle, niestety również gniecie trochę, farbuje. Za zalet: ma absolutnie piękny szmaragdowy kolor i jest bardzo miła w dotyku, jak to jedwab. Kupiona w Londynie, cena 15 funtów za mb. Zużyłam prawie 3mb.

Wykrój: Sukienka z Burdy 12/2011, model 106. Podobała mi się ona od dawna i nadal mi się podoba, ale przekonałam się, że pomimo występowania w rozmiarze 46, jest to rozmiar 46-lecz-bez-biustu. Nie leży zbyt dobrze. Myślę, że  w przyszłości postaram się samodzielnie zmodyfikować wykrój, żeby mógł odpowiednio pomieścić moje kształty. Wykrój bardzo skomplikowany, wszystkie te szczypanki, marszczenia, kontrafałdy, mankiety…

Szycie i wykończenie: Z powodu kombinacji skomplikowanego wykroju i szatańskiej tkaniny – trudne i z kiepskim efektem. Szczypanki nie dawały się zaprasować, marszczenia nie chciały być równe, jedne szwy się naciągały, inne marszczyły. W skrócie – jestem bardzo niezadowolona z detali w tej sukni, ale nie poprawiam, bo obawiam się, że będzie jeszcze gorzej, o ile w ogóle materiał nie rozpadnie mi się w rękach.

Zestawy:

Odpowiedz.