Wspominałam, że lubię liście?

Autor 2013-02-10

Wspominałam, że lubię liście? Wspominałam nie raz zapewne, albowiem liście to moja rosnąca obsesja wizualna, wszędzie chciałabym je mieć i wszystko nimi ozdabiać. I wszyscy o tym wiedzą. Lamvak uraczył mnie najpiękniejszą biżuterią, moja Siostra obdarowała mnie broszkolią i torebką, ja sama też sobie nie żałowałam, kupiłam sobie srebrną kolię, uszyłam sukienkę. Aż tu pojawiła się w moim życiu hafciarka i wraz z nią kolejny sposób pokrywania liśćmi wszystkiego, co mi wpadnie w ręce.

Widzieliście już moje lampki i zasłonki, ale to dopiero początek. Niniejszym inauguruję wyszywanie liści na odzieży. Na początek uszyłam sobie skromne dzianinowe zielone wdzianko, które ozdobiłam motywem gałązek z drobnymi listkami w wielu odcieniach zieleni – dwa pionowe akcenty po obu stronach zapięcia i większych haft na plecach. Jak Wam się podoba efekt? Pewnie zapytacie, dlaczego skrojone jest z takim małym dekoltem, pod samą szyję. A więc – w moich zamysłach, wdzianko nie było przeznaczone do samodzielnego noszenia, raczej jako wiosenno-jesienna narzutka, kiedy to trzeba chłodnym porankiem założyć coś na sukienkę. Dlatego też chciałam, aby osłaniało cały dekolt. Oczywiście, kiedy je uszyłam i założyłam, natychmiast jednak awansowało do roli samodzielnej bluzki.

Więcej szczegółów o szyciu tutaj.

Elementy stroju:

Gdzie: do pracy

Zasłaniać i zdobić

Autor 2013-02-03

Zawsze byłam przeciwniczką firanek i zasłon. Tych wielkich płacht, które wiszą, brudzą się, które trzeba prać i prasować, wieszać i marszczyć przy wieszaniu. Po co to wszystko?! Tak było aż wynajęłam mieszkanie na parterze, które owszem, ma rolety, ale antywłamaniowe, które zasłonięte nie przepuszczają ani trochę światła. Kiedy zaś są odsłonięte, nie można chodzić po mieszkaniu w, hmm, negliżu, że to tak wyrażę. Coś wiszącego na oknach okazało się więc konieczne. Zdecydowałam się na jedną warstwę tkaniny wystarczająco nieprzejrzystą, by zasłaniać i wystarczająco przejrzystą, by wpuszczać sporo światła. Użyłam cienkiego kremowego płótna bawełnianego.

Uznałam, że konieczność obwieszenia mieszkania 20 metrami tkaniny to doskonała okazja do zaprzężenia do intensywnej pracy mojej hafciarki. Nie zdawałam sobie sprawy, jaką tytaniczną robotę sobie szykuję. W sumie wykonałam 28 haftów, z których każdy zajął ponad godzinę, w którym to czasie trzeba planować, tamborkować i zmieniać nici. No i oczywiście szycie, które choć nieskomplikowane, również trwało i trwało… Ale efekt jest naprawdę zadowalający. W kuchni mam zioła, w salonie – owoce i warzywa, w sypialni – liście, w komplecie do liściastych lampek, a w pokoju umownie zwanym gościnnym, a służącym głównie za garderobę – stworzenia fantastyczne. Wszystkie wzory pochodzą z Embroidery Libarary. Który zestaw najbardziej Wam się podoba?

Kuchnia:

Salon:

Sypialnia:

Pokój gościnny:

Symetrio, ach, symetrio

Autor 2013-01-27

Lubię symetrię, wiele razy o tym wspominałam. Symetria jest naturalna, spokojna, jest porządkiem i pięknem. Szczególnie w ubiorach – żadne tam jedno ramiączko, żadne tam ukośne spódnice – najlepsza sukienka jest symetryczna. Nie, żebym była ortodoksyjna, wszak noszę broszki przypięte z jednej strony i beret przekrzywiony i nawet uszyłam jedną niesymetryczną sukienkę, ale podstawą jest dla mnie zawsze symetria. A najlepsza symetria jest taka, której oś jest wyraźna i dopracowana. Tak jak na mojej nowej sukni.

Tą tkaninę kupiłam z mętną ideą pasów schodzących się pod skosem i spotykających na środku. Dopiero, gdy zaczęłam ją rozrysowywać, okazało się, że oczywiście nie mam pojęcia jak toto skroić, materiału jest jak zwykle za mało i w ogóle, co ja sobie wyobrażałam. Ale byłam twarda i rysując, próbując, sztukując udało mi się skroić sukienkę, która siedziała w mojej głowie. A raczej bardzo bliską owej. Bardzo jestem dumna, że te skosy naprawdę się spotykają na środku, a przesunięcia nie są większe od 2mm. Niestety dopiero na zdjęciach zauważyłam, że jest zaburzenie symetrii z przodu, tam, gdzie część środkowa spotyka się ze spódnicą i teraz trochę mnie to drażni, ale cóż – do idealnej symetrii trzeba dążyć latami…

Więcej o tkaninie, kroju i szyciu tutaj.

Elementy stroju:

Gdzie: do pracy

Mrożone wiśnie

Autor 2013-01-20

Wiśnie wydają się motywem typowo letnim i wahałam się, czy uszycie sukienki z długim rękawem z bawełny drukowanej w wisienki właśnie to dobry pomysł. Ale po pierwsze to chciałam już natychmiast ją nosić, a do lata daleko, po drugie tkanina jest czarna, a po trzecie i najważniejsze – właściwie to przecież ja ciągle noszę coś co nie wypada. I oto uszyłam sobie taką sukienkę.

Krój prosty – dopasowana góra i dół z zakładkami. Głównym elementem ozdobnym jest tutaj kołnierzyk, któremu zapewne daleko do ideału, bo sama go sobie naszkicowałam. Koniecznie chciałam użyć mojej nowej hafciarki i wyhaftować na kołnierzyku wisienki. Okazało się, że nie łatwo było znaleźć odpowiedni wzór – mały i prosty, pasujący do sukienki. W końcu udało mi się go kupić na ebayu za dolara. Oczywiście nie powstrzymałam się przed wyhaftowaniem wisienek również na metce i dodaniem wiśniowego guziczka.

Więcej szczegółów o szyciu tutaj.

Elementy stroju:

Gdzie: do pracy (tylko oczywiście kozaki założyłam ;) )

Igłą malowane

Autor 2013-01-13

Haft zawsze był dla mnie jednym z najpiękniejszych sposobów ozdabiania tkanin. Żaden nadruk, aplikacja, ozdobna tasiemka czy nawet koronka – nie umywają się do uroku wzorów haftowanych. Nie mniej jednak spora niechęć do ręcznego wbijania igły w tkaninę powstrzymała mnie przed własnoręcznym wykonywaniem tego rodzaju ozdób. Kiedy lata temu odkryłam istnienie domowych hafciarek, natychmiast takiej zapragnęłam, ale przez dłuższy czas było to poza moim zasięgiem. Teraz, wraz ze zmianą mieszkania, mogłam pozwolić sobie na drugą maszynę i oto zakupiłam hafciarkę!

Wybrałam model Janome MC350e, po uważnej analizie rynku. Przesądziła kombinacja rozmiaru pola haftu, sposobu przenoszenia wzorów (USB), ceny i zaufania, jakie mam do marki Janome (moja maszyna do szycia to Janome MC5200). Jestem zachwycona efektami, jakie już na początku z nią osiągam. Robi piękne, estetyczne, czyste hafty, nić zrywa się bardzo rzadko, nie plącze, nawlekanie jest szybkie, ogólnie praca nad haftem sprawia mniej kłopotów niż się spodziewałam. Największą wadą jest dla mnie to, że dołączony program nie działa pod Linuxem i już widzę, że nie pogardziłabym większym polem haftu (mam 20cm na 14cm). Oczywiście więcej o maszynie będę mogła napisać za kilka miesięcy, kiedy poużywam jej dłużej.

Poszukuję teraz wszelkiego rodzaju wiedzy na temat haftu maszynowego oraz źródeł materiałów i wzorów. Z fizycznymi materiałami jest znacznie gorzej. Jak na razie zakupiłam nici w embroidery.pl, ale mam problem z podkładami, foliami, nie wiem też jeszcze gdzie kupić tymczasowy klej w spreju. Natomiast wzory haftu – och, pełno tego w Internecie, choć darmowych nie ma aż tak wiele, jak bym chciała. W tej chwili moją ulubioną stroną jest EmbroideryLibrary. Mają wspaniałe wzory i ceny całkiem sensowne – zrobiłam już tam spore zakupy.

Tak więc myślę, że moje tworzenie przeszło na następny poziom, jestem bardzo podekscytowana cudami, jakie mogę stworzyć z pomocą tej wspaniałej maszyny – wszystko będę oczywiście tutaj pokazywać. A dzisiaj kilka zdjęć z pierwszych hafciarskich projektów.

Sama maszyna w trakcie pracy:

Aktualny zasób nici. Niby dużo, ale wciąż brakuje mi pewnych odcieni.

Plakietka na drzwi z pięknym bluszczem:

Pokrowiec ze złotym smokiem na tajną maszynę Lamvaka:

Dwustronna poduszka na igły:

Pierwsza, nie do końca udana, próba robienia naszywki. Gekon jest śliczny, ale palce mu się jakby rozszczepiają:

Lampki nocne ozdobione moimi ulubionymi motywami liści. To także naszywki, przyszyte potem do abażurów, tym razem efekt już lepszy.

Broszkolia i manekin

Autor 2013-01-06

Ostatnio pokazałam prezenty własnej roboty, które ja podarowałam, a dzisiaj pochwalę się tym, co ja dostałam pod choinkę.

Oczywiście zawsze wszyscy szalenie się cieszą swoimi prezentami w mojej rodzinie, ale zawsze istnieje taki cichy ranking – kto w tym roku dostał najlepszy prezent – żartujemy sobie z tego w Wigilijny wieczór, kiedy wszystkie paczki są już rozdane i wszyscy buszują w swoich podarunkach. Przez ostatnie dwa lata najbardziej trafione prezenty dostawała moja Siostra – laptop i maszynę do szycia. Ale w tym roku chyba ja zwyciężyłam :) W Wigilię rano obok choinki stanęło wielkie tajemnicze pudło (pod oczywiście się nie zmieściło), o którym nikt zdawał się nic nie wiedzieć. Konspiracja była pełna, a okazało się, że jest to regulowany manekin – prezent dla mnie od Lamvaka. Moja nowa przyjaciółka zgrabnie zmienia rozmiary w zakresie 42-48, jest czerwona i z gracją nosi moje sukienki. Myślę, że bardzo przyda się przy szyciu.

Drugi prezent jest własnoręcznie zrobionym przez Siostrę tworem, który Lamvak ochrzcił broszkolią. Ma kształt kolii, ale przypina się ją dwoma przypinkami do bluzki. Jest filcowa, liściasta i piękna – idealnie wpasowuje się w moje gusta. I pięknie pasuje do liściastej torebki, którą dostałam rok temu.

Za tydzień pokażę, jaki prezent sprawiłam sobie sama pod choinkę – coś, co odmieni oblicze mojego szycia.

Elementy stroju:

Ile prezentów zmieści się pod choinką?

Autor 2012-12-30

Obdarowywanie się nawzajem licznymi prezentami z okazji świąt Bożego Narodzenia jest wielce celebrowane w mojej rodzinie. Każdy zazwyczaj szykuje coś dla każdego, często więcej niż jeden prezent i zazwyczaj są to niespodzianki trzymane w ścisłej tajemnicy z użyciem wszelkich środków. Zawiązywane są sojusze, wewnątrz-rodzinna gorąca linia doradztwa prezentowego działa 24 godziny na dobę, stosowane są listy prezentów i inne sposoby na dowiedzenie się, co kogo by najbardziej ucieszyło. W tym roku pod naszą choinką miejsce znalazło około 50(!) paczek, a ja sama spędziłam 5 godzin na samym pakowaniu prezentów. Prezenty były tak różne jak to tylko możliwe – najmniejszy miał wielkość pudełka od zapałek, a największy niemal człowieka, kategorie też były rozmaite: oczywiście książki, ale i kosmetyki, biżuteria, ubrania, artykuły spożywcze, elektronika, zabawki a nawet meble. Najfajniejsze oczywiście były prezenty własnej roboty oraz te, które pomogą w przyszłej radosnej twórczości.

O niektórych z tych najfajniejszych prezentów możecie przeczytać na blogu mojej Siostry: część 1 i część 2. A ja dzisiaj pokażę Wam, jakie prezenty ja samodzielnie wykonałam. Jednego brakuje, bo nie zdążyłam go jeszcze wręczyć, więc nie chcę zepsuć niespodzianki.

Elegancki fartuszek kuchenny dla mojej przyjaciółki Ani. Mało widoczny napis na kieszonce głosi: „Czekoladowa tarta z gruszkami”, z którym to wypiekiem wiąże się sentymentalna historia, którą Lamvak i ja dzielimy z Anią z czasów studenckich.

Podróżne woreczki na bieliznę dla mojej przyjaciółki Asi. Kolory zostały wybrane pod gust właścicielki, która nawet kuwetę dla kotów ma czarno-białą.

Mnóstwo ręczników dla rodziców Lamvaka i moich Dziadków.

A tu jeszcze mały szczególik, jak w tym roku podpisałam prezenty:

Pożegnanie balkonu

Autor 2012-12-02

Większość moich zdjęć na bloga zostało zrobionych na balkonie krakowskiego mieszkania, które było naszym domem przez ostatnie 4,5 roku, od kiedy przenieśliśmy się do Krakowa. Ten balkon stał się pewnym znakiem rozpoznawczym moich zdjęć i częścią mojej marki. Aż dziwnie go opuszczać. Lamvak i ja przeprowadzamy się do innego mieszkania i będe musiała znaleźć sobie nowe miejsce na robienie zdjęć – prawdopodobnie inny balkon. Dodatkowo chciałabym ogłosić, że z powodu przeprowadzki i przygotowań do Bożego Narodzenia, prawdopodobnie nie będę nic publikować w grudniu.

Zostawiam Was więc z tymi oto ściereczkami, które uszyłam jakiś czas temu. Bardzo podobają mi się te różnorodne hafty w ciepłych kolorach i zrobione z lamówki haczyki, również ozdobione haftem. Hmm, kiedyś 300 wzorów haftu wydawał‚o mi się ogromną liczbą, ale teraz, kiedy większość już wypróbowałam, chciałabym więcej…

Próba numer 2

Autor 2012-11-25

Szycie zielonej garsonki sprawiło mi dużo radości, ale też po zakończeniu, wypróbowaniu i opublikowaniu zdjęć na blogu miałam całą listę rzeczy, które należało zrobić lepiej. W zakresie kroju: spódniczka lepsza by była nieco krótsza i zwężana do dołu, rękawy niewątpliwie należało zrobić klasyczne, bez dziwacznych zaszewek na rękawach, a baskinkę znacząco skrócić. Co do krawieckiego warsztatu – przede wszystkim podszewka, która musi być zawsze odrobinkę większa od warstwy wierzchniej, a po drugie wypustka na dekolcie musi być naciągana przy wszywaniu, bo inaczej dekolt wywija się.

Postanowiłam więc wprowadzić te obserwacje w życie i uszyć kolejną wersję garsonki z baskinką. Tym razem wybrałam czarny bawełniany żakard. Wyszedł całkiem wygodny i ładny kostiumik. Oczywiście również nie pozbawiony wad. Czyżby należało uszyć trzeci?

Elementy stroju:

Gdzie: do pracy

Projekt roku

Autor 2012-11-18

Dziękuję wszystkim 56 osobom, które zagłosowały w mojej ankiecie. Okazało się, że przy projektach krawieckich powtarza się sytuacja, która zainstniała przy ankietach dotyczących zestawów w poprzednich latach – moja osobista ocena dość mocno różni się od Waszej oceny. Poznanie takiej konkretnej liczbowej opini jest dla mnie bardzo ciekawe.

Projektem roku w kategorii ubrań, które uszyłam dla siebie została szara, marszczona sukienka w groszki:

Kolejne miejsca:

Ja osobiście w tej kategorii przynałabym 5 punktów następującym projektom:

W kategorii inne projekty wygrało Biedronie ubranko, z czym chyba mogę się zgodzić:

Kolejne miejsca:

Ja osobiście w tej kategorii przynałabym 5 punktów następującym projektom: